Sentymentalna wizyta na łące
Świat idzie z postępem, nie zawsze z korzyścią dla człowieka.
Moje dzieci dorastają w tym samym domu co ja, ale nie mają niestety tyle samo swobody i kontaktu z przyrodą.
Na miejscu zdziczałego sadu naprzeciw domu stanął wielki budynek mieszkalny, od którego oddziela nas droga asfaltowa. Miniaturowe łączki przed domami i na podwórkach zastąpiły chodniki i wypielęgnowane trawniki.
Ze zdziwieniem odkryłam ostatnio, że z naszego otoczenia zniknęły chwasty (a właściwie zioła)!
A ja zapomniałam nazw wielu z nich...
Będąc kilkuletnią dziewczynką bez problemu rozpoznawałam wiele roślin rosnących wokół domu. Wiedziałam, że jak się skaleczę to na ranę muszę położyć babkę, pokrzywa pomaga na reumatyzm, a rumianek jest dobry praktycznie na wszystko. Z apetytem zjadałam kwaśne listki (szczaw) oraz chlebek świętojański (tasznik).
Współczesne dzieciaki mieszkające w mieście nie mają niestety możliwości obcowania z "dziką" naturą. Trzeba im pomóc rozbudzić świadomość i ciekawość otaczającej nas przyrody.
Za moje dzieciaki, choć młode to jeszcze, wzięłam się już teraz.
Wybraliśmy się więc na łąkę, pola i działkę rekreacyjną w poszukiwaniu ziół...
0 comments